Mówię ''aktor'' tylko przez szacunek dla profesorów, którzy temu panu kiedyś dyplom podarowali. Chociaż niech lepiej pozostaną anonimowi, bo wstyd:) Czy to kłótnia, czy to zabawa, czy to scena miłosna, czy to scena w kiblu bohater grany przez Wojciecha M. minę ma wciąż taką samą, i więcej!- nawet tembr głosu i spojrzenie znudzonego kojota nie zmieniają się ani troszkę. Gdzieś tam wyżej ktoś napisał, że był czas, kiedy ten pan w teatrze swoim macierzystym zagrał 20 ról w miesiącu. Może jedno przedstawienie leciało po sześć razy w tygodniu?:) Pozdrawiam Wojtka i jego inteligentną żonę Olgę B. To taki metroseksualny związek, w którym nie wiadomo kto piękna, a kto bestia:)
Jaki kraj, tacy aktorzy.I tak , myślę, jest dużo lepszy niż jego żona, która wciąż dziwi się w wywiadach, że nikt nie chce jej angażować do filmu.Na szczęście "Playboy" nie dał pani Majchrzakowej przymrzeć głodem.
Dokładnie, zero emocji, zawsze ta sama twarz :) Przypomina mi moją koleżanke z klasy- jego gre aktorką mozna porównać do jej recytacji wierszy. Nie rozumiem jak można tego gościa obsadzić w filmie, przecież jest b. dużo polskich aktorów, o niebo lepszych od niego. Nie wiem czy on skończył PWST, chyba nie... wszystko jedno. Pozdrawiam ekspertów, którzy 'mianowali' go aktorem :D popałniliście duży błąd hehe :D