Przyznaję, uwielbiałam "Złotopolskich". Fabuła bzdurna, durna i jurna (z kim nie był Piasek, tfu, Kacper? Ilu kochanków miała Marta? Ilu Marita ? ), ale ... wciągał.
Lubiłam.
Były elementy ewidentnie komediowe ( urocza, młodziutka Halejcio roznosząca po wsi ploty za batony, cała znajomość Józefa z Kleczkowską - ileż to razy stawali przed ołtarzem?, że już nie wspomnę o Zenku Pereszczako czy pobocznych wątkach, gdzie Różyczka urodziła Murzynka, który wcale się nie okazał jej synkiem czy początki kariery tomka, którego przezorna babcia zamknęła w łazience uniemożliwiając tym samym wstęp do Legii Cudzoziemskiej, no boki zrywać, tylko bez durnego podkładu w tle), było przymrużenie oka ( jasnowidzaca, adoptowana przez Mirka Kasia), był i dramat (poronienia, wypadki, zdrady, odnalezienie wielkiej miłości po latach (Julia i Dionizy - wzruszające, Emil i Eleonora "Idę do kościoła, jakby przyszedł Emil, to zrobiłam szczawiową, bo on bardzo lubi")
Świetna obsada. Kwiat polskiego aktorstwa. Niemczyk, Machalica, Janowska, Milewska, Nehrebecka, Kaczor, Zietek, Turek, Priwiezencew, Topa (znakomity w roli wsiowego głupka), Teleszyński, Celińska, Siudym, Grabowski, ks. Orzechowski - kogoż tam nie było??
No i pora emisji, kto nie widział ani jednego odcinka, musiał narodzić się po 2010roku. Kościół, obiad, 30ton, Familiada i "Złotopolscy".
A potem spacer :)
Typowa niedziela w polskim domu początku 21 wieku :)
Super post, aż się uśmiechnąłem sam do siebie :) z tą "typową niedzielą" trafiłeś w samo sedno! :)
Serial - nie ma co ukrywać - mierny, ale zapisał się jakoś w pamięci i ciężko nie mieć do niego sentymentu. Faktycznie, przewinęło się tam sporo dobrych aktorów.
...niestety, scenariusz był tak błahy, że mimo tego "niedzielnego" zerkania w TV, nie jestem w stanie streścić żadnego większego wątku ;)
obejrzałem troche początkowych odcinków serialu, według mnie były naprawdę ciekawe i fakt faktem wielu interesujących aktorów wystąpiło w tej produkcji. Owszem, ma on wiele mankamentów, ale dla mnie to jest chociażby ciekawa pocztówka W-wy której w początkowych odcinkach troche pokazano, tzn. akcja działa się od czasu do czasu na peronach Dworca Centralnego (który w latach 90 wyglądał, delikatnie mówiac troche inaczej niż teraz ;) , można było poznać z grubsza mentalności ludzi zamieszkałych we wsi. Ogólnie rzecz biorąc do serialu mam duży sentyment bo kojarzy mi się z dzieciństwem, cieżko mi go krytykować tym bardziej, jeśli porównam Złotopolskich do tych "świetnych, zachodnich produkcji" wyświetlanych obecnie w TV.
Fakt, że scenariusz chwilami durny jak funt kudeł (jak mawia moja babcia), ale powiedzcie mi, która z polskich telenoweli przekazuje coś więcej poza udawanym obrazem życia ?? W "Złotopolskich" było to przynajmniej zrobione z humorem i nikt nie umierał od marihuany :)
Do dziś uważam, że serial był bardziej komediowy niż telenowelowaty, stad być może taki sentyment. Bo takie "Na dobre i na złe" też wyświetlane w świetnym czasie antenowym, że nie wspomnę "M jak mułość" czy innych "Barwach (nie)szczęścia", a tu nie obejrzałam ani jednego odcinka, bo telenoweli zwyczajnie nie lubię.
A nie, sorry, "M jak Mroczki" zmuszonam była obejrzeć (bo akurat byliśmy na lodach w kawiarni, gdzie podawano świetna biała czekoladę na gorąco) i tłum się domagał. Trafiłam na odcinek, gdzie Bosak z Mucha robi sobie niechciane dziecko.
Dla mnie to w porównaniu ze "Złotopolskimi" to naprawdę dno.
A ja wiekszosc, ale ogladalam bez przymusu, pomimo, ze mialam 12 lat :)
Ale ''Kiepskich'' poczatkowo nie lubilam, a dzis jestem fanka, zwlaszcza starszych odcinkow.
nie da się chyba trafniej opisać tego serialu, podpisuję się pod każdym słowem :)
Wkrecilam sie wczoraj na youtube i ogladam od pierwszego odcinka, chyba na starosc dziecinnieje ?
Zapomnialam o Lutkiewiczu, wybitnej Celinskiej (och, moja Kesikowa!!), Przybylskiej, dla ktorej rola Marylki byla przelomem w karierze, Joannie Pierzak-Orleanskiej, swietnej Stuzynskiej (ktora sie, niestety, troche ta rola zaszufladkowala), Monice Kwiatkowskiej. O glownych aktorach nie ma co wspominac.
Mozna sie dzis smiac, ale przed 15-20 (matko, to az tyle czasu??) cale rodziny zasiadaly przed telewizornia czekajac w utesknieniu na nowy romans Marty, a zwlaszcza juz na dziecica Zlotopolic :)
Nie wiem, jak ten krysztal mogl sie nie ostac, jak zostaly takie chlamy jak ''Klan'' czy ''M jak mierno... Milosc''
Nie wiem jak to było z tzw. oglądalnością, ale chyba w tym cała tajemnica.
Zniknięcie kilku fundamentalnych poistacie też pewnie miało na to wpływ.
A we wracaniu do filmów z dzieciństwa nie ma nic z "dziecinnienia". Jeśli dzieciństwo/młodość nie były traumatyczne, to raczej każdy to lubi.
Oj moglabym zachwalac ten serial, ale boje sie zarzutow, ze to tylko sentymenty.....a z drugiej strony tyle lat minelo, a ja ciagle jak widze Zlotopolskich, to plakac i smiac mi sie chce naraz. Nie wiem, nie wiem dlaczego. Kocham bardzo. Cos jest w nim, cos tak bardzo, bardzo mi bliskiego.